Sposób na tanie zwiedzanie Australii

Australia tanio, Australia budżetowo, tanie zwiedzanie Australii, jak nie zbankrutować w Australii, backpacking w Australii, jak tanio zwiedzić Australię, ile kosztuje zwiedzanie Australii - takie i wiele innych podobnych fraz wpisywaliśmy w wyszukiwarki internetowe wielokrotnie odkąd przyszło nam do głowy (siedząc na indonezyjskim Lomboku), żeby pojechać do Australii. Mnóstwo podróżników i turystów zastanawia się, ile trzeba mieć gotówki, żeby porywać się na wyprawę do Australii. O ile jest to kraj o wysokim poziomie życia, a co za tym idzie ceny na miejscu są równie wysokie (ale czy naprawdę?), to nie powinno to odstraszyć potencjalnych turystów przed wyprawą na drugi koniec świata. To, że warto, pokazały (mamy nadzieję) nasze posty opisujące podróż przez wschodnie i południowo-wschodnie wybrzeże (a to zaledwie mały fragment tego ogromnego kraju). Jak zrobić to mądrze (odrobina pychy niezamierzona; no, może troszkę) i tak, by przy okazji nie zbankrutować, pokażemy w niniejszym poradniku. Nam udało się utrzymać budżet w ryzach i nie zbankrutować, nie tracąc nic z atrakcyjności całej podróży. Ale uczciwie musimy przyznać: różnicę w cenach wyraźnie widać przyjeżdżając do Australii z Polski, ale przyjazd tam po kilku miesiącach spędzonych w Azji to dopiero szok... Najważniejsze to otrząsnąć się szybko z szoku i zrobić tak, żeby było dobrze :)

Czyli właściwie jak?





TRANSPORT (37%)

Powiem wprost: nie wyobrażam sobie zwiedzania Australii bez samochodu. Sieć transportu publicznego pomiędzy miastami jest dobrze rozwinięta, ale do większości atrakcyjnych miejsc trzeba jakoś dojechać, a są one oddalone od dworców kolejowych czy autobusowych. Transport publiczny sprawdzi się tylko wtedy, kiedy ktoś zamierza koncentrować się na zwiedzaniu miast, ale nie po to jedzie się do tego kraju. Miasta (skądinąd ładne) mają raptem ze 200 lat historii, ale to natura jest tym, co najbardziej w Australii zachwyca. 

Z transportu publicznego korzystaliśmy przez dwa dni w Sydney zanim wypożyczyliśmy samochód. Trzeba liczyć się z wydatkiem 15 AUD (ok. 45 zł) za dobę - jest to maksymalna dzienna stawka powyżej której opłaty nie są już pobierane. Do tego momentu za każdą podróż płaci się oddzielnie. Do podróżowania wszystkimi środkami transportu potrzebna będzie karta zbliżeniowa Opal (otrzymuje się ją bezpłatnie, m.in. na lotnisku, trzeba ją załadować kwotą min. 10 AUD), którą przykłada się do czytnika przy wejściu i wyjściu z pojazdu. Warto zaplanować pobyt w Sydney w niedzielę - wówczas maksymalna dzienna stawka to zaledwie 2,5 AUD. W ramach systemu transportu publicznego aglomeracji Sydney można korzystać z autobusów, pociągów oraz promów, które zapewniają najlepszą panoramę miasta. Jest czysto, wygodnie, szybko i bezpiecznie.

Wracając do samochodów: trzeba odżałować trochę kasy (a będzie to największa pozycja w budżecie) i wynająć auto. Realne możliwości są dwie: albo będzie to zwyczajne auto kompaktowe, które wystarczy do swobodnego przemieszczania się i zabrania całego ekwipunku (i będzie spalało mało benzyny), albo (co jest już sporo droższą opcją) przerobiony minivan, który będzie miał dodatkowo opcję spania (czyli całkiem wygodne łóżko dla dwojga) i dzięki temu odpadnie problem z noclegami. Jest też trzecia możliwość: wynajęcie kampera, ale trzeba wziąć (tudzież wziąść - wersja dla posłanki Pawłowicz) poprawkę na to, że rachunki za paliwo znacząco wzrosną i nie wszędzie takim autem da się wjechać.

My zdecydowaliśmy się na auto kompaktowe (KIA Rio, wystarczające na 2 osoby). 23 dni najmu kosztowało nas ok. 3,6 tys. zł (160 zł za dobę, wypożyczalnia Redspot, ale rezerwacja załatwiana przez portal rentalcars.com który cenowo sprawdził się najlepiej). Nie dajcie się tylko naciągnąć na dodatkowe koszty, np. ubezpieczenie udziału własnego, który w Australii jest dosyć wysoki (3,3 tys AUD czyli 10 tys. zł). Zamiast kupować je w wypożyczalni, gdzie liczą 30 AUD za dobę, co skutkowałoby rachunkiem w wysokości 2 tys. zł ekstra, sugerujemy wykupienie ubezpieczenia w niezależnej firmie (np. brytyjskiej worldwideinsure.com), gdzie płaci się jednorazową składkę 60 funtów brytyjskich za cały rok, ważną na wielokrotne wynajmy trwające każdorazowo nie dłużej niż miesiąc. Pan w wypożyczalni nie był zbyt szczęśliwy (prowizja za sprzedaż horrendalnie drogiego ubezpieczenia przeszła mu koło nosa), ale "life is brutal" i mój portfel jest dla mnie ważniejszy niż szczęście pracownika. 

Drugą metodą wypożyczalni na wydębienie kasy jest proponowanie opłacenia ryczałtu za przejazd płatnymi drogami w Australii za 70 AUD (jest ich niewiele, ale niektórych ciężko uniknąć). Zrezygnowaliśmy z tej opcji, zarejestrowaliśmy samochód w systemie opłat drogowych na stronie roamexpress.com.au (mimo że pracownik wypożyczalni jawnie kłamał, że się nie da, ponieważ do auta przypisane jest specjalne urządzenie, że i tak będziemy płacić kary itp.) i cały rachunek wyniósł nas około 7 AUD. Zostało na Żywca :) Nie bójcie się, wypożyczane auto można rejestrować w systemie (zaznacza się nawet specjalny checkbox "rental car"), trzeba tylko zdemontować z szyby urządzenie i opakować je w magnetyczny pokrowiec (albo od biedy folię aluminiową), żeby przypadkiem nie płacić podwójnie.

Paliwo jest tanie. Litr benzyny kosztuje od 1,05 do 1,30 AUD (czyli od 3 do 3,5 zł) w zależności od stanu i lokalizacji (najdrożej było w Queensland i na terenach odległych od głównych dróg, najtaniej w okolicach dużych miast - Sydney i Melbourne). Całkowity rachunek za paliwo (dystans 6.200 km) wyniósł 584 AUD, czyli ok. 1.700 PLN.

Parkowanie w centrach miast jest drogie i ograniczone czasowo, więc albo trzeba się streszczać (5 AUD za godzinę...), albo jak w Melbourne zostawić auto na parkingu przy centrum handlowym za 10 AUD za cały dzień i poruszać się bezpłatnymi tramwajami w obrębie centrum miasta (szczegóły w tym poście). Jeśli ktoś już musi zostawić auto w centrum, to zwykle opłaca się zarezerwować miejsce wcześniej przez internet. Będzie dużo taniej.

NOCLEGI (14%)

To jest część, na której najłatwiej można "popłynąć". Najtańsze zakwaterowanie w guesthousach, tanich hotelach i motelach to zwykle co najmniej 100 AUD (300 zł!) za dobę. Korzystając z okazji, że trafiliśmy do Australii w środku lata (ok, nie był to przypadek) postanowiliśmy zatrzymywać się na kempingach. W namiocie. Z naszych wcześniejszych opowieści wiecie już, że trafiło się dość paskudne lato i kilka nocy było chłodnych, ale udało nam się przetrwać - trzeba było tylko wsunąć się głębiej w śpiworek i przykryć czymś dodatkowym.

Sieć kempingów w Australii jest bardzo rozbudowana, a infrastruktura zwykle bardzo dobra. Ceny za postawienie namiotu wahają się z reguły od 15 do 30 dolarów australijskich, chociaż zdarzyło nam się też zapłacić 50 AUD (Great Ocean Road jest droga...). Z drugiej strony sporo jest też bezpłatnych kempingów (ale tylko niektóre z nich mają prysznice), z czego korzysta mnóstwo osób. Na bezpłatnych kempingach spędziliśmy 1/3 wszystkich nocy, a przeciętny koszt noclegu na kempingu wyniósł ok. 14 AUD, czyli 42 złote. Do tego trzeba doliczyć 2 noclegi pod Sydney tuż po przyjeździe. Tu zapłaciliśmy bardzo dużo, ale czego oczekiwać po największym mieście w okresie noworocznym. Dwa noclegi w średniej klasie hotelu ok. 20 km. od ścisłego centrum kosztowały ok. 1.100 zł. Drogo według wszelkich standardów :)

Kilka słów o kempingach: te płatne są wygodne, zadbane i z bardzo czystym zapleczem sanitarnym. Często mają dobrze wyposażoną kuchnię i grilla gazowego lub elektrycznego. Dostępne są pralki i suszarki. A czasem nawet (jeśli pada) udaje się znaleźć miejsce pod dachem (z tego powodu polubiliśmy kempingi zorganizowane na tzw. "showgrounds", czyli słynne noclegi "w stajence"). Bezpłatne też są czyste, tyle że większość bez prysznica. Ale da się przeżyć, a prysznic można wziąć na dużych "rest area" przy autostradzie. Dość aktualną bazą informacji na temat kempingów, ich lokalizacji, wyposażenia i cen jest aplikacja mobilna WikiCamps. Obowiązkowo do ściągnięcia na telefon przed podróżą (apka jest free na 2 tygodnie, a kosztuje generalnie jakieś 24 zł).

Jest tylko jeden warunek, żeby móc "obozować" na kempingu. Potrzebne jest:

WYPOSAŻENIE KEMPINGOWE (6%)

Na kompletowaniu wyposażenia kempingowego upłynął nam pierwszy dzień posiadania auta. Odwiedziny w trzech sieciówkach (BIG W, K Mart, Aldi) załatwiły sprawę. Nie wybieraliśmy sprzętów z wysokiej półki - i tak mieliśmy je zostawić w Australii - ale takie, które dały by nam względny komfort podróżowania. Udało nam się znaleźć następujące rzeczy (1 AUD to trochę mniej niż 3 złote):

- namiot typu pop-up (rekomendowany przy częstym przemieszczaniu się, jego rozkładanie i składanie trwa sekundy), jednowarstwowy (więc czasem para z oddechów śpiochów skrapla się i kapie na nos), i nieprzemakający - co ważne, bo trochę padało: 50 AUD w sieci K Mart - wersja trzyosobowa (bo luźniej)
- materac dwuosobowy: 17 AUD w Aldi
- śpiwory - cieplutkie, wbrew oczekiwaniom bardzo się przydały: 12 AUD za sztukę w BIG W
- pompka elektryczna do materaca (samochodowa) - standardowo 15 AUD, dostaliśmy za 5 AUD w K Mart, ponieważ wzięliśmy ostatnią, demonstracyjną sztukę bez opakowania 
- mały stolik rozkładany: 10 AUD w K Mart
- małe krzesełka rozkładane: po 4 AUD sztuka w K Mart
- kuchenka gazowa jednopalnikowa na kartridże: 20 AUD + kartridże 4 sztuki za 4,5 AUD (na cały pobyt potrzebowaliśmy 5 sztuk)
- garnek, sztućce, plastikowe talerze, kubki - łącznie ok. 20 AUD

Przy okazji kilka patentów: sprawdza się garnek z powłoką teflonową - nie tylko da się zagotować wodę na kawę, podgrzać jedzenie, ale także usmażyć jajecznicę czy nawet naleśniki (z gotowej mieszanki kupionej w sklepie). A zamiast kupować drogą deskę do krojenia można wykorzystać jeden z zestawu plastikowych talerzy za dwa dolce ;)

WYŻYWIENIE (13%)

Ku wielkiemu zaskoczeniu wyżywienie okazało się nie tak drogie, jak się spodziewaliśmy. Co więcej, wreszcie mogliśmy do oporu napić się mleka (tanie, poniżej 3 zł za litr) i najeść żółtego sera (od 18 zł za kg, 1/4 tego co w Azji).

Australia będzie droga, jeśli ktoś zamierza regularnie stołować się w knajpach. Ale to nie jest sposób, w jaki żywią się podróżujący z namiotem czy kamperem. Ponieważ niemal na każdym kempingu dostępne są grille (a tam gdzie ich nie ma da radę jednorazowy kupiony za 4-6 AUD), wystarczy wskoczyć po drodze na kemping do najbliższego sklepu sieci Woolworths, Aldi czy Coles, kupić kawał mięcha (już przyprawionego, albo przyprawić sobie samemu), wrzucić na grilla i zajadać się pyszną australijską wołowiną, jagnięciną, wieprzowiną czy kurczakiem (a dla odważnych kangurem) z grilla. Do tego jakieś ziemniaczki (również podpieczone na grillu), sałatka warzywna i wystawny obiad (a przy tym pożywny i smaczny) gotowy.

Nie będziemy wpisywać tu gotowych przepisów, ale dla ilustracji tematu podajemy przykładowe ceny wybranych artykułów spożywczych (najczęściej przez nas kupowanych). Przypominam, jeden AUD to ok. 3 zł. Ceny aktualne na styczeń 2016

- woda (baniak 10 litrów z kranikiem): 4 AUD (generalnie powszechna jest woda pitna w kranie, ale jest tak mocno chlorowana, że wierzcie mi, będziecie chcieli kupić wodę z butelki)
- chleb wieloziarnisty 800 g (tostowy): 1,5 AUD. Tańszy jest biały chleb tostowy (0,75 AUD), a cena chleba lepszego to już bardziej 5 AUD za bochenek
- ser żółty - najtańszy to 6 AUD za kg (w Aldi albo Woolworths). Co ciekawe, pół kilograma jest tylko o pół dolara tańsze, co może wyjaśniać czemu niektórzy Australijczycy mają problem z utrzymaniem wagi
- warzywa (pomidory, ogórki) i owoce (jabłka, brzoskwinie, banany): 4 AUD za kg, często można upolować promocje 2 AUD za kilo, w różne dni różne rzeczy
- ziemniaki lokalne: 2,8 AUD za kg
- kostka masła: ok. 1 AUD
- dżem, spread czekoladowy: 2 AUD w Aldi
- puszka z daniem gotowym: od 0,80 AUD za spaghetti w Aldi do 3,5-4 AUD za bardziej skomplikowane danie w Woolworths
- mięso na grilla (wołowina, jagnięcina), porcja 400-500 g: 8-11 AUD
- wędlina w promocji ok. 10 AUD za kg
- śmietana kwaśna 300 g.: 1 AUD
- coca-cola 2l. ok. 3 AUD
- mleko: 0,9 AUD w Aldi
- jajka: 2,5 AUD za 12 sztuk
- mieszanka na naleśniki w butelce (typu: dodaj wody): 1,5 AUD
- piwo: od 25 AUD za 24 puszki 0,33 ml w Aldi, Żywiec (!) ok. 4 AUD za sztukę
- obiad dla dwojga w przyzwoitej restauracji (przystawka, danie główne, lampka wina): ok. 100 AUD za 2 osoby

Reszta "dodatków" w cenach nieodstraszających, jak ktoś jest zainteresowany to odsyłam do sklepów online np. Aldi. Generalnie w Australii obowiązuje zasada, że im większe opakowanie, tym taniej. Czasami (jak przy wspomnianym wyżej serze) wygląda to dość absurdalnie.

ATRAKCJE (5%)

Temat rzeka. Można wydać, ile się chce, w zależności od potrzeb i indywidualnych preferencji. Możliwości jest bardzo dużo, chociaż my - tak jak wspomniałem wcześniej - koncentrowaliśmy się na naturze. Wrzucamy przykładowe ceny tego, z czego korzystaliśmy, ale oczywiście listy dostępnych atrakcji to nie wyczerpuje :) Warto sprawdzać ceny online, często jest możliwość ich kupna ze zniżką

- wstęp do Lone Pine Koala Sanctuary w Brisbane (najważniejsze zwierzęta kontynentu): 31,5 AUD  od osoby (10% zniżki za rezerwację online)
- fotka z koalą w w/w parku: 18 AUD od osoby
- delfiny: 5 AUD od osoby
- wstęp do Kościuszko National Parki: 17 AUD za samochód na 24h
- wyciąg krzesełkowy przy Mount Kościuszko (w dwie strony): 35 AUD od osoby
- etc., etc.

POZOSTAŁE (4%)

Rozeszło się nie wiadomo na co. Zawsze tak jest :) Nazywajcie to jak chcecie: czarna dziura, black box albo rezerwa... ;)


W ten sposób docieramy powoli do końca wyliczanki. Czy dociekliwi doliczyli się już, że nasze procenty nie sumują się do 100? Brawo! Gdzie podziała się więc reszta kasy? 

BILETY LOTNICZE (21%)

Pozostałe 21% to koszt biletów lotniczych. Zwracamy tylko uwagę, że lecieliśmy do Australii z Kuala Lumpur, więc cena za osobę ok. 1.500 zł w dwie strony nie odzwierciedla kosztów podróży z Europy. To była ta zła wiadomość...

PODSUMOWANIE

Na koniec zadanie z matematyki: 

Ola i Łukasz wybrali się do Australii, gdzie ponieśli różne wydatki związane z podróżą. Na podstawie podanych wyżej danych oblicz, jaką kwotą zamknęły się całkowite wydatki na osobę. Odpowiedź wpisz w komentarzu :) 

Czy da się taniej? Tak. Można spać tylko na bezpłatnych kempingach i jeść tylko spaghetti z puszki. Czy może być drożej? Może, "only sky is the limit", szczególnie w kraju, gdzie ceny usług są na wysokim poziomie. Czy to co opisujemy to tzw. złoty środek? Dla nas tak, ale to "nasza" podróż, a każdy tworzy sobie własną jej wersję w zależności od swoich potrzeb. My wróciliśmy zadowoleni, z mnóstwem wrażeń i rewelacyjnych wspomnień, nawet jeśli miesięczny pobyt w Australii oznaczał rachunek ok. 3 razy wyższy, niż średnie miesięczne wydatki w Azji.




Komentarze

  1. Dajcie spokój:) tyle liczenia?:) Super poradnik dla przyszłych zwiedzających. najgorsza ta ostatnia wiadomość o cenach biletów, niestety z Polski ceny okrutne. Ps. ale wy to już stare wygi, ja bym nie wpadła,żeby ubezpieczyć gdzie indziej auto.. Szacunek, eksperci od finansów w końcu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trzeba zaangażować do obliczeń tegorocznego maturzystę? ;) Podobne zadanie mogłoby się pojawić na poziomie podstawowym z wagą 1-2 punkty :)

      A co do biletów to trafiają się perełki, np. teraz Qatar Airways ma w promocji lot Warszawa-Sydney w dwie strony za 2,5 tys. PLN. To ciągle niemała kasa, ale jeszcze kilka lat temu o takiej cenie za przelot do Australii można było tylko pomarzyć... Bilety nie schodziły poniżej 5 tysięcy. To w końcu ponad 15 tys. km. drogi

      Usuń
  2. cześć, wybieram do Australii za tydzień i też mam zamiar spać na kempingach stąd 2 pytania: gdzie kupowaliście kartidże? Zamierzam kupić jeszcze w tym tygodniu palnik Primus Duo, który obsługuje oba wejścia, zarówno wkręcane i gwintowane. A drugie pytanie o śpiwór, bo zamierzałem kupić w decathlonie przed wyjazdem. Jaki wy mieliście i czy naprawdę był ciepły? Z góry dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Sugerowałbym nabycie kuchenki na miejscu. W sieciówkach (wszystko co było nam potrzebne kupiliśmy raptem w 3 sklepach - K-Mart, Big W i Aldi) dostępne są kartridże wyłącznie jednego rodzaju, pasujące do sprzedawanego sprzętu. Takie jak tu: kuchenka i kartridż

      Z Polski nabojów gazowych ze względów bezpieczeństwa do samolotu nie weźmiesz, a szukanie pasujących wkładów na miejscu może nie być łatwe.

      Jeśli chodzi o śpiwór to kupowaliśmy na miejscu taki na 15 stopni i w te nieszczęsne kilka zimnych nocy trzeba się było przykrywać czymś jeszcze :) Biorąc pod uwagę, że w Australii dopiero zaczyna się wiosna, warto zaopatrzyć się w coś naprawdę ciepłego. Udanej podróży!

      Usuń
  3. Świetny wpis! Właśnie opieramy się i wasze wskazówki planując podróż :) Czy mieliście międzynarodowe prawo jazdy lub tłumaczenie? Ponoć jest wymagane. Ciekawi mnie też jak wypożyczalnie naliczana opłaty dodatkowe, czy sa to koszty ukryte od razu wliczone w kwotę przy rezerwacji na stronie, czy podana kwota to samo wypożyczenia a w biurze czarujący pracownik informuje nas o dodatkowych kosztach które musimy ponieść. I ostatnie czy ubezpieczenie jest konieczne, niezależnie od tego w jakiej formie się ubezpieczony czy prawnie można się bez niego obejść. Będę wdzięczna za odpowiedź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że post jest pomocny :) Międzynarodowe prawo jazdy lepiej mieć, chociaż w wypożyczalni nikt nie chciał nawet na nie spojrzeć. Wystarczyło polskie.

      Dodatkowe koszty wynikają z usług extra, które pracownicy będą próbowali Wam sprzedać. Jeśli będziecie rezerwować przez tego samego pośrednika co my, to w momencie wypożyczenia macie pełną informację o kosztach obligatoryjnych (nawet jeśli coś jest do opłacenia w momencie odbioru auta - może się tak zdarzyć) i wszystko inne będzie dobrowolne. Tak samo jest z ubezpieczeniem udziału własnego. Można go nie mieć, tylko w razie pecha ryzykuje się kwotę ok. 10 tys. złotych, a to już sporo.

      Udanego podboju Australii!

      Usuń
  4. niezła wyliczanka; ale skoro transport to 37% ogółu wydatków, więc myślę, że koszt 1 os. = [(transport*100%)/0,37)]/2 = ... złotych. Zapewne należy zaokrąglić w górę do ... tysięcy ;)
    Dzięki za wskazówki, planuję być na jesieni (polskiej)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrej zabawy :) Uważaj na spadające w nocy na namioty koale ;) A koszty wyjazdu najprościej obliczyć w oparciu o bilety lotnicze ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń