10 powodów, dla których warto odwiedzić Norwegię

Tak, wiem. Nudna już jestem z tą Norwegią. Cóż poradzę, skoro latami całymi marzyłam o tym pięknym kraju, a teraz - po jego obejrzeniu - marzę, żeby do niego wrócić. Ok, może nie dziś czy jutro, ale jest jeszcze wiele miejsc w kraju wikingów, które bardzo chciałabym zobaczyć. Albo nawet zobaczyć znów. Być może moje wynurzenia o Norwegii -  ciut przydługie i monotematyczne w zachwytach nad przyrodą, przyznaję bez bicia - kogoś znudziły już przy opisie Pulpit Rock, poniżej zatem zamieszczam w krótkich punktach 10 przyczyn, dla których naprawdę warto zamiast nad ciepłe morze przynajmniej raz w życiu wybrać drogę na północ :)





1. Cudowne, niepowtarzalne fiordy

Dowcip o fiordach jedzących z ręki jest już dość przestarzały, ale z drugiej strony coś na rzeczy jest. Kiedy stoisz na skarpie i widzisz wokół siebie wystajace skały, a pod sobą przepaść i wodę - serce zamiera. I nie tylko tym, którzy (jak ja) mają lekki lęk wysokości (albo i większy), ale wszystkim. Zawsze z lekką ironią patrzyłam na Amerykanów (tak, wiem, generalizuję), którzy wyrażali swoje emocje wrzaskiem, krzykiem i płaczem. A jak stanęłam na Geirangerfiord, to łzy popłynęły mi po policzkach (tak, i cynikom zdarza się płakać, wstyd trochę, ale cóż). Ok, trochę wiało, ale wiatr na łomotanie serducha raczej wpływu nie miał. I na wrażenie całkowitej błogości i szczęścia. A wszystko z powodu jednego fiordu... A przecież fiordów w Norwegii jak "mrówków". Zagrożenie jest takie, że człowiek palpitacji może dostać na każdym zakręcie, bo widoki powalają. No i aparat nie nadąża z robieniem zdjęć. Albo nie mieszczą się one na karcie. Poza tym niektóre selfie mogą skończyć się tragicznie - ludzie nie mają czasem wyobraźni i wskakują prawie w przepaść, byle tylko dobrą sweet focię zrobić. Pod tym kątem Norwegia może być bardzo niebezpieczna. Ale poza tym można spokojnie przyjechać. Fiordy z ręki jedzą, ale nie gryzą ;)



2. Wysokie góry

Ta część szczególnie spodoba się fanom wspinaczek - Norwegia daje ku temu wiele możliwości. Już samo podejście pod Pulpit Rock może być wyzwaniem, a to przecież jednak bardzo "turystyczna" trasa. Takich mniej uczęszczanych jest w kraju mnóstwo i o różnych stopniach trudności/ Zwiedziłeś już Tatry, Karpaty, a Dolomity i Alpy cię znudziły? Norwegia czeka. Niepowtarzalna. Inna. Przepiękna. Po prostu jedź. Weź tylko dobre buty i kijki (no, chyba, że to wstyd chodzić z kijkami, to ich nie bierz). Niezbędne też będzie zabranie prowiantu i wody, bo na trasach nie dość, że brak schroniska z ciepłą herbatką to jeszcze i innych ludzi. Nam zdarzyły się trasy, na których w zasadzie byliśmy tylko my i przyroda. W tym stada owiec. Ale o tym już chyba pisałam :)



3. Kwiatowe dywany na płaskowyżach

Lubisz piękne widoczki, ale męczenie się dla nich to trochę nie twój klimat? Nie szkodzi, Norwegia i tobie zaoferuje idealne trasy. Liczne płaskowyże, usiane kwiatami, poprzecinane rzekami jako trasy nie stanowią może wielkiego wyzwania, ale swym pięknem, czystością i dzikością na pewno zachwycą najbardziej wymagających. I wśród tych traw można sobie usiąść, popatrzeć na śnieg w środku lata, poobserwować renifery (albo owce, jak się ma mniej szczęścia) i po prostu, po ludzku odpocząć. Albo podumać. O pięknym świecie, o innych ludziach, o własnych marzeniach czy planach. To trochę jak patrzenie w fale - wreszcie człowiek ma chwilę dla siebie. I to w takich okolicznościach przyrody. Można też zamoczyć nogi w jeziorkach czy rzekach, ale to już opcja dla wyczynowców.



4. Wodospady

Nie wiem jak wy, ale ja jestem fanką wodospadów. W Azji jak tylko można było na jakiś wejść, pokąpać się czy chociaż zobaczyć od dołu - ciągnęłam Łukasza od razu. Bo lubię. Co prawda pierwsze wyprawy na wodospady były dla mnie bardzo męczące (gorąco, wilgotno, pod górę trzeba iść, no kto to wymyślił do jasnej ciasnej???), ale zawsze w ostatecznym rozrachunku uznawałam, że warto. Wodospady dla mnie to taki trochę prztyczek w nos, który górze czy skale daje woda. Nastraja mnie to do filozofowania odnośnie barier i ich przełamywania. Podsumowując: lubię. W Norwegii wodospadów jest od...... i jeszcze trochę. W zasadzie jadąc zwykłą drogą można ich naliczyć kilkadziesiąt. Kiedyś siedząc na kempingu w Hellesylt naliczyłam ich 32. Podkreślam: siedząc. Obracałam tylko głowę, nawet pupci nie musiałam podnosić. A to jeszcze nic. Najwspanialsze po prostu pojawiają się na twojej drodze. Jak choćby ten - podwójny, który widzicie na zdjęciu poniżej. Czy parę innych. Jedziesz sobie samochodem, a tu zza zakrętu wyskakuje wodospad. Przecudny. Wielki. Majestatyczny. Nie zostaje nic innego jak zatrzymać się, pstryknąć kilka zdjęć i westchnąć głęboko. Gdzie naszemu Kamieńczykowi do tego. Ech.




5. Renifery

Ok, nie widać ich tak często jak kangury w Australii czy jaszczury w Indonezji albo Malezji, ale są. Pasą się spokojnie w rowach, hasają po łąkach oraz przebiegają przez rzekę. A czasem wyskakują na drogę i trzeba bardzo uważać, jadąc powoli :) Bardzo żałuję, że żadnemu nie udało mi się zrobić zdjęcia (no uciekają przed aparatem paskudy jedne), nie pomyślałam też (mea culpa) o pstryknięciu fotki znakom drogowym pod hasłem "Uwaga, renifer na drodze". Bardzo tego żałuję, bo mając kolekcję z Australii (strusie, kangury, wombaty) mogłabym pochwalić się całkiem fajnym zestawieniem. Ale nic to, następnym razem. 

6. Przeprawy promowe

Jedziesz sobie drogą, jedziesz i nagle droga wjeżdża do morza albo rzeki. Na szczęście po 5 minutach pojawia się duży prom i oto można przeprawiać się na drugą stronę. Korzystanie z promów w Norwegii jest niezbędne - inaczej się nie da. Ale jednocześnie bardzo przyjemne i sprawia sporo radości. Pozwala popatrzeć na fiordy z innej perspektywy. A i lekką chorobę morską złapać :) A co :) Ponoć w niektórych miejscach planowane są mosty, które mają zastąpić promy, ale patrząc na miłość do przyrody, którą przejawiają Norwegowie i to, jak mosty zaburzyłyby widoki, śmiem wątpić, czy te plany zostaną zrealizowane. I może to dobrze. Chcesz zwiedzać Norwegię? Przygotuj się na promy. Nie podoba się? To wybierz inny kraj, proste ;)



7. Koło Podbiegunowe

Któż nie chciałby powiedzieć, że był za Kołem Podbiegunowym. Ot, kolejny punkcik na swojej prywatnej mapie czy też powód do podniesienia sobie samooceny. My przepłynęliśmy przez Koło Podbiegunowe. Na szczęście Norwegowie postawili znak, głoszący - oto przekraczasz Koło Podbiegunowe, bo inaczej pewnie byśmy przegapili tą ciekawostkę. Ale lepsza samoocena pozostała. No, błagam - jak super to brzmi? Byłam za Kołem Podbiegunowym? ;) Od razu czuję się lepszy podróżnikiem ;) Tylko czemu nie widziałam białych misiów? Zawsze sądziłam, że żyją za Kołem Podbiegunowym :(


8. Malownicze miasteczka

Białe kościoły, kolorowe, drewniane domki, pełne kwiatów ogródki, czyste uliczki. Uśmiechnięci ludzie, wszystko uporządkowane. I do tego widok na góry, fiord albo jezioro. Przecudne. W lecie wyglądają przecudnie. Ciekawe jak w zimie. Miasteczka, które widzieliśmy, są malownicze i bardzo spokojne. Życie płynie tam ewidentnie wolnym tempem, nikt się nie spieszy, nie szaleją samochody, nikt na nikogo nie krzyczy. Spokój i cisza. Mnie najbardziej zachwyciły kwiaty. Mnóstwo dzikich małych kwiatuszków i pyszne róże, majestatyczne oplatające niewielkie domki. Coś pięknego. Domki wydają się niewielkie, ale przytulne i przede wszystkim - czyściutkie. Jak im się udaje utrzymać takie białe, czyste elewacje? Niewielka ilość spalin czy też co roku każdy swój dom odnawia?



9. Widoki z kempingów i parkingów

To jest chyba jeden z największych cudów Norwegii. Stajesz na zwykłą przerwę kawową czy też, żeby nogi rozprostować. A widok wokół powala. Albo wypełzasz rano z namiotu i przed sobą widzisz ogromną górę ze śnieżną czapą, która odbija się w wodach jeziora. Dorzućcie jeszcze delikatną mgiełkę i zaczynacie się zastanawiać czy faktycznie gdzieś tu trolle czy inne rusałki nie hasają radośnie. Kto wie, może jakby pod odpowiednim kątem popatrzeć, to można by je dostrzec?



10. Czyste powietrze

"Szwajcaria, tu się oddycha" padło kiedyś w filmie Va Bank. Może i w Szwajcarii powietrze jest niezłe, ale w Norwegii powala. Nie ma tam zbyt dużo aut, a sporo tych, które są - jeździ na prąd. Zdarzało nam się jechać kilka godzin i nie spotkać żadnego samochodu. Trochę jak w Australii :) Tylko powietrze bardziej kryształowe i polnymi kwiatami pachnące. Cudownie. 

Hmm, mam nadzieję, że choć trochę przekonałam Was, żeby choć rozważyć Norwegię jako kolejny kierunek wakacyjny.  My pojechaliśmy w lipcu i pogoda nam dopisała (poza Narvikiem). Do wyżej wymienionych punktów powinnam dorzucić  jeszcze bardzo sympatycznych ludzi, pyszne ryby, ale to są takie oczywiste oczywistości, że można je pominąć. Choć może o dobrej rybce wypada wspomnieć... w końcu ponoć przez żołądek do serca czyż nie? ;)

Komentarze

  1. Też marzy mi się Norwegia! Wygląda bajecznie na Twoich zdjęciach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo polecam Norwegię :) Jest cudna, mimo braku palm ;) Norwegię warto zrobić z namiotem i jadąc wolno, żeby niczego nie przegapić. Jeżeli moglibyśmy coś podpowiedzieć, masz jakieś pytania - pisz :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń